Odkąd
wygnano mnie z mojego starego stada, cały czas szukałam domu., ale nikt
nie chciał mnie przyjąć. Nie przejmowałam się tym zbytnio, ale lubiłam
żyć w jednym miejscu, a nie cały czas się „przeprowadzać”. Pewnego dnia
wybrałam się na polowanie. Znalazłam stado zebr, które przeżuwały
leniwie wysoką trawę sawanny. Tak, sawanny, mimo że była ona na granicy
dżungli. Zabrałam się do ataku i już po chwili zajadałam się sporym
okazem. Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i
zobaczyłam białą gepardzicę, idącą w moją stronę. Zasłoniłam mój posiłek
swoim ciałem; nie chciałam stracić obiadu.
- Kim jesteś? To teren naszego stada. – powiedziała. Zdziwiłam się lekko, ale nie dałam nic po sobie poznać. Nie miałam zielonego pojęcia, że to jest czyjś teren. - Nazywam się Zoey. Nie chciałam nikomu przeszkadzać, tylko polowałam. – powiedziałam z uniesioną głową. Może nie wyglądałam groźnie, ale moja moc już tak. W razie ataku, byłam stuprocentowo pewna swojej wygranej. Gepardzica spojrzała na mnie i podała mi łapę. - Jestem Lija, należysz może do jakiegoś stada? – spytała, gdy uścisnęłam jej łapę. Mój wojowniczy nastrój nieco opadł, ale nadal byłam czujna. - Nie, ale szukam domu. – odpowiedziałam szczerze. - Może chciałabyś się przyłączyć do naszego Stada Życia? – spytała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. - T-t-tak. – powiedziałam, a Lija uśmiechnęła się do mnie. - Witamy w domu. – powiedziała i zaczęła mnie prowadzić w stronę jaskiń. Zostawiłam swój niedojedzony posiłek i poszłam za nią. Będę miała dom! <proszę Lija dokończ> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz